Fotorelacja z Prison Island – legowiska największych i najbrzydszych na świecie pożeraczy szpinaku
Po spokojnym tygodniu spędzonym w hotelu postanowiłem ruszyć w teren, aby dowiedzieć się, co takiego pięknego jest na Zanzibarze. W pierwszy rejs udałem się na Prison Island, na której żyją największe na świecie zwierzęta, pamiętające jeszcze czasy, kiedy na świecie nie było nawet naszych praprapradziadków.
Uprzedzając pytania, bo na pewno się pojawią. Wszystkie zdjęcia wykonywałem iPhone 6 oraz Sony NEX 7 na zwykłym obiektywie dołączonym do zestawu. Wszystkie na funkcji „automat” i bez statywu. Jestem amatorem, nie znam się na fotografii, nie rozróżniam przysłony od migawki. Mam tylko oko do dobrych ujęć i potrafię bardzo długo czekać na właściwy moment. Tylko tym nadrabiam braki warsztatowe.
Nie polecam aparatu Sony, ponieważ jest już przestarzały, trochę mnie wkurza i zamierzam wymienić na nowszy. Od roku sobie to obiecuję.
Jak na wprawionego w bojach łowcę solidnie się przygotowałem.
Z hotelu wyruszyłem do portu w Zanzibar Town, tutejszej stolicy, którą też zamierzam bliżej poznać, ale to w dalszej kolejności. Dziś obejrzałem to miasto od dupy strony, bowiem skierowałem się prosto do śmierdzącego portu, z którego odpłynąłem luksusowym jachtem w kierunku wyspy.
Jedyna jego zaleta, że nieźle mi wyszedł na zdjęciu, co potraktowałem jako dobrą wróżbę na resztę dnia.
[full_size]
[/full_size] [full_size] [/full_size]
Prison Island
Miało tu być więzienie i nawet je zbudowano, ale nigdy nikogo nie osadzono, bo jak tylko ukończono budowę, w mieście zaczęła szaleć cholera. W związku z tym uznano, że wyspa będzie umieralnią dla chorych oraz miejscem kwarantanny.
[full_size]
Temperatura dziś była całkiem normalna, czyli 33 stopnie. Pogratulowałem sobie odwagi zapomnienia o olejku.
[/full_size]
Polowanie na potwory
Na tej wyspie żyją największe na świecie. Nie wiem czy najstarsze, ale najbardziej żywotne osobniki mają po dwieście lat. Szukałem ich długo, błądząc tygodniami po lesie, ale ciężko je znaleźć. Chowają się, czekając aż ofiary padną ze zmęczenia.
Poza tym podobno są zupełnie jak żywieniowe oszołomy, które często gęsto komentują na moim Instagramie, gdy wrzucę jakieś mniej zdrowe jedzenie. Potwory żywią się tylko tym, co spadnie z drzewa.
Albo szpinakiem.
Uwielbiają szpinak.
Dla szpinaku są gotowe opuścić swoje nory.
Tak je właśnie wypłoszyłem, sprawiając, że zamiast ze mną walczyć, jadły mi z ręki.
[full_size]
[/full_size] [full_size]
[/full_size] [full_size]
[/full_size] [full_size]
[/full_size] [full_size] [/full_size] [full_size]
[/full_size]
Po wyczerpującym polowaniu na potwory z żalem opuszczałem Prison Island, ale ten kolo wyżej powiedział mi, że jeśli mam zamiar opowiedzieć o najpaskudniejszych zwierzętach, to uprzejmie donosi, że są jeszcze brzydsze. Na południu wyspy. I też wyjątkowe, bo występujące wyłącznie na Zanzibarze.
Nie wiem, co może być brzydszego od dzisiejszych potworów. Chyba tylko moja była. Ale skoro 120-letni rzuuw twierdzi, że żyją tu jeszcze dziwniejsze zwierzęta, to nie mogę odpuścić sobie wizyty także i u nich. Jutro o świcie wyruszam w dalszą drogę. Na deser zostawię sobie Stone Town, czyli najstarszą dzielnicę miasta, zamieszkałą przez rdzennych mieszkańców wyspy. Podobno nie przepadają za turystami, a jeszcze bardziej nie cierpią obiektywów aparatów wycelowanych w ich twarze, co stwarza mi idealne warunki do pracy.
c.d.n.
[full_size][/full_size] Wspólny dzióbek z potworami i kilka innych fotek z Prison Island jutro na Instagram/Fanpage. Dostaniecie się tam przez te dwa banery niżej. Te ruchome takie fajne.